Przy malowaniu mieszkania zawsze przeszkadzał mi zapach farb. Tym razem postanowiłam, że chcę pomalować mieszkanie farbami, od których nie będzie mnie bolała głowa, nie będą piec oczy ani skóra, które nie zaszkodzą małym płucom mojego puchatego współmieszkańca. Zatem jako Kamerdynerka Kota Rasy Dekoracyjnej zaczęłam poszukiwania najlepszej z możliwych, zdrowej farby do wnętrz. Takiej, która nie śmierdzi.
Jak czytać dokumentację techniczną przy podejmowaniu decyzji, którą farbę do ścian wybrać?
W poszukiwaniu bezwonnego ideału zaczęłam czytać dokumentację techniczną farb i szukać konkretnych danych. Nie było łatwo, było za to zniechęcająco. Dużo częściej niż na dane o emisji Lotnych Związków Organicznych (LZO), zawartości metali ciężkich i formaldehydu trafiałam na opisy bogactwa kolorów i odmieniane na wiele sposobów słowo “eko” w materiałach marketingowych.
Wyruszyłam na zakupy ze świadomością, że mnie będzie zdecydowanie łatwiej podjąć decyzję, którą farbę do ścian wybrać niż przeciętnemu klientowi. Jestem wyposażona w wiedzę teoretyczną z moich aktualnych studiów o wpływie materiałów wykończeniowych na zdrowie. Takie zakupy to poniekąd też moja codzienność. A co ma zrobić ktoś, kto farbami interesuje się raz na kilka lat?
Po wstępnej eliminacji kupiłam więc próbki różnych dobrej jakości farb… i wybrałam!
Mieszkanie mam już pomalowane. Teorię porównałam z praktyką. Ciekawymi wnioskami dzielę się z Państwem.
Nie mamy wpływu na materiały wykończeniowe użyte w szkołach, przedszkolach, biurach, ale mamy wpływ na własny dom.
Użyta w pomieszczeniu farba na ścianach może wpływać na rozwój układu nerwowego dzieci. Jest to przebadane i dowiedzione licznymi badaniami. Healthy Building Network (HBN) zaleciła stosowanie farb o niskiej lub bardzo niskiej zawartości LZO, aby pomóc chronić zdrowie ludzkie i środowisko. Szczególnie narażone są małe dzieci, które spędzają w domu do 95% czasu.
Jakie substancje są zaliczane do LZO?
Najbardziej rozpowszechnione Lotne Związki Organiczne to:
Toluen
Ksylen
Etanol
Benzen
Dichlorometan
Formaldehyd
Trichloroetylen
Glikol propylenowy
Etery glikolu
Styren
Aceton
Mają one cechy wspólne: już w temperaturze pokojowej przechodzą w stan lotny i stają się składnikiem powietrza w domu, są wysoko toksyczne dla ludzi, zwierząt, środowiska. 73 % z nich znajduje się na liście produktów rakotwórczych.
Znacie duszący zapach w punkcie xero ? Jest tam bardzo wysoki poziom LZO.
Dobrą wiadomością jest to, że na rynku farb transformacja zachodzi nieustająco, dając nam coraz więcej możliwości wyboru mniej toksycznych produktów. I coraz więcej producentów oferuje farby o niskiej zawartości LZO.
Z drugiej strony – Wendy Vittori, dyrektor w Health Product Declaration Collaborative (HPDC), podkreśla, że identyfikacja składników farb jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje. Sposoby, w jakie producenci ujawniają składy produktów, czego może brakować w tych informacjach powoduje, że trudno jest uzyskać informacje dokładne i wiarygodne. Warto wiedzieć, że wiele programów certyfikacji opiera się na danych od producenta, czyli to trochę tak, że sam producent wystawia sobie certyfikat (np. Cradle to Cradle). Trafiłam też na producenta, który stworzył własną jednostkę certyfikacji i dosłownie sam sobie wystawia laurki.
Najbardziej wiarygodne są programy, w których niezależna organizacja bada składy produktów. Przykładem jest Green Seal® oraz Greenguard Environmental Instytut – organizacje non-profit działające od ponad 20 lat.
Jak znalazłam zdrowe farby 🙂
Zaczęłam od poszukiwania zawartych w nich LZO.
Na stronach producentów dobrych farb wybrałam konkretną farbę i poszukałam Karty Charakterystyki. Taka karta przygotowana po 2015 roku, musi zawierać konkretne informacje, w tym ilość LZO. Zwykle poziom zawartości LZO i czasem też osobno poziom emisji LZO.
Ciekawostka: jedna z droższych na rynku farb, którą dotychczas uważałam za całkiem dobrą, zawiera LZO: 10 g/l, przy czym zgodnie z normą w Unii Europejskiej maksymalna zawartość LZO to 30 g/l. Zatem poniekąd słusznie moja znajoma farba jest reklamowana jako zdrowa farba. Pamiętam też, że dla mnie miała mocno wyczuwalny drażniący zapach.
W Karcie Charakterystyki tej znajomej farby znalazłam też kilka ciekawych informacji, np. taką: „Produkt zawiera trucizny ekologiczne, które mogą być szkodliwe dla organizmów wodnych. Ten produkt zawiera substancje, które mogą powodować długotrwałe negatywne skutki dla środowiska wodnego.”
Wciąż nie wiedziałam, którą farbę do ścian wybrać – szukałam więc dalej.
W Karcie Charakterystyki innej bardzo popularnej, intensywnie reklamowanej farby, przeczytałam:
WŁAŚCIWOŚCI ZABURZAJĄCE FUNKCJONOWANIE UKŁADU HORMONALNEGO. Produkt nie spełnia kryteriów przez jego właściwości zaburzające funkcjonowanie układu hormonalnego.(!!!)
Jednocześnie farba ta ma LZO na poziomie pomiędzy 3 a 5 g/l, co może sugerować, że to dobry produkt. Hmm …
Którą farbę do ścian wybrać – pytanie pozostawało nadal aktualne.
Na stronie innego producenta, mało popularnego, znalazłam więcej dokumentów. Oprócz Karty Charakterystyki były tam Atest Higieniczny i ECOKARTA.
ECOKARTA zawiera wyselekcjonowane przydatne informacje, takie jak zawartość substancji szkodliwych: LZO, formaldehydu, fenoli.
Tu zaskoczenie! Z opisu wynikało, że zawartość LZO tej farby wynosi 1,0 g/l. Czyli 10 x mniej niż poprzednia znajoma farba.
Atestów higienicznych naczytałam się w życiu wiele, to specyficzny dokument, trzeba umieć go interpretować. Przy czym nawet w ateście tej nowej dobrej farby jest wyraźnie napisane: „Pomieszczenia, w których zastosowano wyrób należy wietrzyć do całkowitego zaniku zapachu”.
Tak wygląda fragment Karty Technicznej tej farby:
Specjalnie pokazałam fragment opisu z wartościami normowymi dla BREEM i LEED. To certyfikacja budynków, skomplikowana procedura, wykorzystywana głównie przez Deweloperów. Kiedyś o nich napiszę, jeśli będziecie zainteresowani. Ważne jest to, że sprzedawcy i producenci często się na te certyfikaty powołują.
Dla nas ważne są ich dopuszczalne wartości normowe: 30g/l i 50g/l. Jeśli więc zobaczycie opis jakiejś farby, że spełnia wymagania certyfikacji budynków BREEM lub LEED – przypomnijcie sobie te wartości. Zdecydowanie nie wystraczające aby pomalować pokój dziecka i sypialnię.
Przeszukując kolejne produkty znalazłam farby takie, które mają deklarowaną zawartość LZO na poziomie 0,0 g/l.
Kupiłam próbki kolorów.
W poszukiwaniu najbardziej zdrowej farby szukamy zatem Karty Charakterystyki produktu, a w niej następujących informacji:
bezrozpuszczalnikowa
na bazie wody
wartość VOC < 1g/l (VOC to LZO po angielsku)*
nie zawiera formaldehydu
nie zawiera fenoli
jeśli nie ma podanej wartości LZO to chociaż klasa emisji A+
*nie ma farby z całkowitym zerowym poziomem LZO, ale deklarowane 0,0 g/l oznacza, że jest go bardzo mało.
Przeczytałam karty techniczne i charakterystyki wielu farb. W opisach często nie znajdowałam informacji o zawartości LZO. Irytowały mnie rekomendacje treści: „Farba jest ekologiczna i zawiera ekologiczne składniki”, podpisano – Wykonawca. Brak konkretnych danych dotyczy też farb z napisem „eko” na opakowaniu, „natura” w nazwie, itp.
W mojej podróży w poszukiwaniu “którą farbę do ścian wybrać”, szerokim łukiem omijałam wszelkich producentów farb, którzy nie ujawniają składu swoich produktów.
Przy kilku farbach znalazłam taki opis: „obniża poziom formaldehydu”. Gdy dopytałam o szczegóły, dowiedziałam się, że oznacza to coś trochę innego. Otóż taka farba nie obniża w magiczny sposób poziomu formaldehydu, a jedynie ma wyjątkowo gładką powierzchnię, do której nie „przyczepiają się” cząsteczki (w tym formaldehydu) znajdujące się w pomieszczeniu. Oznacza to, że odkurzając i wietrząc pokój łatwiej je usuniemy.
Ważne jest też, aby w składzie farby nie było produktów z recyklingu. Bo w nich może być wszystko, poza wszelką kontrolą.
A farby tablicowe i magnetyczne ? Tak często stosowane właśnie w pokojach dzieci. Uwaga, dopuszczalne normy dla nich są znacznie wyższe. Limit zawartości LZO dla farb magnetyczno – tablicowych wynosi 140 g/l. Te, które znalazłam miały zawartość LZO na poziomie 30 g/l.
Pisząc powyższe skupiłam się na wpływie farb na zdrowie.
Inne parametry to trwałość kolorów, odporność na szorowanie, ważna szczególnie w korytarzu, przedpokoju, w kuchni.
W oparciu o własny, acz wspomagany innymi nosami, węch i kilka próbek farb z LZO na deklarowanym poziomie 0,0g/l potwierdzam, że zupełnie nic nie pachniała farba biała, ale już ta sama farba w ciemnym kolorze miała lekko wyczuwalny zapach (użyte barwniki mają wpływ na lotne związki). Była przy tym matowa, w 2 klasie odporności na szorowanie.
Ponieważ przez ostatnie lata solidnie ubrudziłam ściany w przedpokoju, zdecydowałam się na ceramiczną farbę, która ma zawartość 1g/l LZO, a przy tym 1 klasę odporności na szorowanie. Ta farba miała lekki zapach, który następnego dnia nie był już wyczuwalny.
Przy okazji bardzo ważna dla mnie sprawa – w oczekiwaniu na narodziny dziecka nie malujcie ścian, nie róbcie remontu, szczególnie zimą. Jeśli bardzo potrzebujecie to poczekajcie na ciepłe dni, użyjcie najlepszej farby, wywietrzcie mieszkanie, ale najlepiej zróbcie remont za rok, dwa, albo trzy. Ściany i tak będą wymagały malowania. 🙂 A ile zabawy z malowania kredkami po ścianach będzie! Nie ma farby z całkowicie zerowym poziomem potencjalnie szkodliwych dla dziecka substancji.
Dzisiaj nie czuję zapachu farby w domu : ), a w kuchni starłam ze ściany sos pomidorowy, śladów brak.
Gdy byłam młodą mamą, nie wiedziałam wiele o LZO, słuchałam sprzedawców, oglądałam reklamy, robiłam niezbyt mądre zakupy. Niedawno zdałam sobie sprawę, że mimo, iż zdrowie i ekologia stały się tematami ważnymi, a naukowcy zbadali wiele substancji w naszym otoczeniu, wiedza na ten temat wcale nie jest powszechna, a nawet, że jest to wiedza ekskluzywna.
Dlatego będę pisać więcej, a jeśli uważacie, że warto – podzielcie się nią z kimś.
Moja puchata rasa dekoracyjna właśnie zasnęła. 🙂